czwartek, 17 października 2013

Strome schody zwane NFZ

Ze szpitala wyszliśmy w niedzielę. Poprzednią noc spędziłam na ciągłym dokarmianiu synka, by przybrał na wadze i mogli nas wypisac. Nie byłam w najlepszej kondycji, jednak cieszyłam się strasznie, że jesteśmy w domu. Chociaż nie zdawałam sobie sprawy, że zostałam pozostawiona sama z problemem Franka..

Poniedziałek, od świtu odliczałam czas. Pierwszy poranny telefon - rejestracja oddziału okulistyki dziecięcej w Chorzowie na Truchana. Pracownica dwukrotnie, służbowym tonem informuje mnie, iż wizyta jest możliwa w przyszłym roku. Mamy czerwiec.. Tłumaczę, proszę... "czy Pani nie rozumie co do Pani mówię? Jeśli tak, to proszę bardzo!"-  chcąc mi udowodnic, że i tak nic nie załatwię, kobieta łączy mnie do gabinetu lekarskiego. Okulistka pozbawia mnie resztek nadziei rozmawiając ze mną nie mniej obcesowo i bezdusznie. Rozmowę, a właściwie monolog o tym, jak bardzo jest zajęta, kończy pytaniem-  "A po co Pani w ogóle do mnie dzwoni? Czy u Was w Piekarach nie ma lekarzy!?"
Po kilku nieprzespanych nocach w szpitalu, rozchwiana hormonalnie i bezradna, płakałam..
Owszem, w Piekarach nie ma okulistów dla niemowląt... Chorzów jest najbliższym oddziałem. Zadaję sobie pytanie - na jakiej zasadzie przyjmowane są noworodki, skoro nie jest możliwa wizyta w ciągu kilku dni, a nawet tygodni?

Kilka dni później przy innej okazji podczas swojej wizyty w prywatnym gabinecie u innego lekarza słyszę - "tak się tego nie załatwia, trzeba było dzwonic do mnie". Przykre..



Szukamy dalej, dzwonimy.. może prywatnie... Klinika Okulistyczna Weiss Klinik nie przyjmuje niemowląt..
Prywatne gabinety lekarskie w ogóle zostały mi odradzone  "w razie gdyby był potrzebny zabieg w szpitalu"..
Dziś wiem, że "w razie gdyby"..  ta sama lekarka z którą rozmawiałam w Chorzowie, z pewnością nie potraktowałaby mnie tak jak śmiecia, gdybym była jej prywatną pacjentką. 

W końcu dzwonię do doktora Grzegorza Pojdy, który przyjmuje w Katowicach. Uff... wysłuchał z uwagą. "O której możecie byc"? Więc jedziemy.

Lekarz ogląda malucha w ciszy. Długo milczy, odwrócony od nas próbuje gdzieś dzwonic...W końcu zaczyna coś mówic.. Niewiele z tego pamiętam, tylko to, że mamy się nastawic na to, że dziecko będzie jednooczne.. Przemęczona, zszokowana, nie potrafię podac własnego nazwiska, adresu.. 
Dostajemy kropelki, na wszelki wypadek także do drugiego oczka. Konkretnej diagnozy nie ma. Ale Pan doktor obiecuje nam pomoc i dalsze leczenie w ramach NFZ.. 

Nie zapomnę tego dnia. To co przeżywałam, pomogło mi zebrac siły i pozbierac się psychicznie i fizycznie. Bo najważniejszy był Franek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz